„Halo? Potrzebna karetka…” – czyli o logice działania polskiego pogotowia.

Korzystanie z komunikacji miejskiej nigdy nie kojarzyło mi się z niczym fajnym. Przeważnie zapach w autobusach nie jest zbyt przyjemny, często nie ma gdzie usiąść a nawet jak już siedzisz to czujesz na sobie ten przeszywający wzrok innych stojących, dzisiejszy dzień trochę polepsza w moich oczach odbiór MZK Opole, ucierpiał na tym jednak wizerunek pogotowia.

Wraz z dziewczyną czekaliśmy na autobus, kiedy już przyjechał od razu rzuciły się nam w oczy dwie znane twarze – panie kontrolujące bilet, prócz nich i kierowcy nie było nikogo, miłe zaskoczenie, będzie gdzie usiąść! Kupiliśmy bilety, panie sprawdziły czy jesteśmy faktycznie studentami i ruszyliśmy w podróż, która miała trwać… kilka minut.

Na następnym przystanku do autobusu wsiadł starszy pan, był to najwyraźniej znajomy wyżej wspomnianych pań od kontroli biletowej ponieważ od wejścia patrzył się w ich kierunku, kiedy chciał powiedzieć „Dzień dobry” autobus ruszył… dla człowieka w wieku około 75-77 lat start autobusu to naprawdę duża przeszkoda, ba! nawet nie dla osoby w takim wieku, sam czasem przelecę przez pół autobusu jak zaczyna jechać, dla mnie jednak kończy się przeważnie to tak, że złapię się jakiegoś wystającego elementu autobusu i i wszystko jest ok, w przypadku tego pana niestety było inaczej, z impetem uderzył tyłem głowy w barierkę, przy okazji rozcinając ją. Nie było w tej sytuacji winy kierowcy, nie ruszył z momentem wejścia tego starszego pana do autobusu.

Po całym zajściu kierowca od razu zatrzymał autobus, szybko doskoczyliśmy do poszkodowanego, jedna z kanarzyc zaczęła dzwonić na pogotowie a druga od razu wyciągnęła chusteczki i próbowała zatamować krwotok, który był naprawdę porządny. Paradoksem tej sytuacji było to, że zatrzymaliśmy się naprzeciw Wojewódzkiego Centrum Medycznego, kobieta dzwoniąca po karetkę tłumaczyła to dyspozytorce więc byliśmy przekonani, że pomoc nadejdzie za kilka chwil, niestety… myliliśmy się. Na karetkę czekaliśmy około 15 minut  – niby nie dużo ale można było to wszystko załatwić o wiele szybciej, szczególnie, że krwotok nie ustępował a osoba w takim wieku nie jest już tak bardzo odporna na takie urazy i mogło by się to skończyć naprawdę źle. Wspaniali byli też ratownicy medyczni, leniwie wyszli z karetki, zaczęli się do nas przywalać, że po cholerę wzywamy karetkę skoro po drugiej stronie ulicy jest szpital? Nie wzięli pod uwagę tylko tego, że jadąc autobusem jesteś na ten czas ubezpieczony w razie wypadku, poza tym, nawet jakby to było wybicie palca, to ich praca i kiedy mają zgłoszenie to mają jechać, nie po to ludzie płacą te zasrane podatki. Smutnym akcentem tej historii był jeszcze fakt, że poszkodowany tyle co wracał od swojej żony, która ma mieć lada dzień operację…

Tak właśnie rozwinęliśmy się przez te 25 lat wolności…

Dodaj komentarz